wtorek, 9 października 2012

Gnoje! Oddajcie magię świąt!


                  Poszedłem  wczoraj Oxford Str. chciałem zebrać trochę zdjęć do drugiej części tekstu o zakupach. Problem w tym, zę czuję się jak podczas jakiejś pieprzonej, świąteczno-zaduszkowej wyprzedaży. Co sklep, to dwutematyczna wystawa. Z jednej strony zbliżające się dyniowy potwór i kościotrupy, a z drugiej Gwiazdor, choinka i bombki. Problem w tym, że mamy pieprzony październik, a do świąt grubo ponad dwa miesiące. Przebolałem to, że zobaczyłem pierwsze czekoladowe mikołaje już w połowie września w Co-operative. Zresztą stały zaraz obok króliczków (zajęcy?) od Lindz'a, tak więc Wielkanoc w tym roku także przyjdzie wcześniej. 








     Może i jest to dziecinne i naiwne, ale wpienia mnie niesamowicie takie zabijanie nastroju i magii świąt. Co to w ogóle za zwyczaj robienia wystawy świątecznej zaraz obok tej z wampirami, mumiami i innymi gównami? Notabene nie zdążyłem zrobić zdjęć wystawki zachęcającej do zakupów produktów o tematyce trupiej, bo ochroniarz wielkości dziewiętnastowiecznej szafy powiedział, że nie można robić zdjęć.
 Przecież tak nie można! Tzn świąt zabijać nie można. I moje oburzenie nie ma w najmniejszym stopniu podłoża religijnego. Ja po prostu czekam na święta w mniejszym, lub większym stopniu każdego roku i im one bliżej, im więcej dekoracji, kolęd i innych tego typu tym bardziej do mnie dociera, że już niedługo spędzę czas z najbliższymi. Że przez kilka dni będzie super. Rodzinna atmosfera, bez sprzeczek, które stanowią składową wspólnego mieszkania, a znikają gdy przychodzi do świąt. Z kolędami w tle i rybą i sosem tatarskim na stole. Tak już mam, że dzięki rodzicom uznaje czas między 24, a 27 grudnia za pełen szczęścia i spokoju oraz bezapelacyjnego luzu. Wystawianie świątecznych ozdób wczesną jesienią zaburza mój porządek świata i się na to nie zgadzam! I z roku na rok jest to wcześniej! W tym roku Harrod's postanowił, że będzie miał całoroczną sekcję bożonarodzeniową, żeby osoby przyjeżdżające do Londynu od stycznia do października mogły kupić świąteczne produkty. Wyraźnie w swoim oświadczeniu pisali, że jest to oferta skierowana głównie do turystów z Azji, którzy w tym okresie odwiedzają tłumnie stolicę UK.
No to ja się pytam na jaką cholerę? Chcą mieć figurkę Big Bena w świątecznej czapce to niech sobie zamówią przez internet! Albo niech zbiorą dupska w troki i przyjadą do zimnej (przy odrobinie szczęścia śnieżnej) Europy na czas przedświąteczny, a nie że kupują całe to badziewie (no bo to tak jak kupowanie smoka wawelskiego, syrenki, czy poznańskich koziołków w czapce św. Mikołaja) latem. 

     Za wiele z tym nie zrobię, ale wiem jedno. Do połowy listopada będę unikał sklepów jak ognia. Bo dla mnie to oczekiwanie jest ważne i nie chcę być bombardowany reklamami i ofertami świątecznych prezentów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz