wtorek, 6 listopada 2012

Star Wars a'la Walt Disney


Trochę mnie nie było. Mógłbym pisać, że dużo pracy, że poparzona ręka, że to, tamto i owamto. A tak naprawdę, to wyjdzie i tak na to, że dałem ciała. Aczkolwiek tak całkowicie nie próżnowałem. Bo kilka rzeczy "do szuflady" powstało.

W zeszłym tygodniu świat obiegła wieść, że Lucasfilm został wykupiony przez Walt Disney Company. W sumie nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu firma ta odpowiada nie tylko za Myszkę Miki, Kaczora Donalda i Goofiego, ale też za takie produkcje jak Grey's Anatomy czy Gotowe na wszystko (obydwa seriale produkowane przez American Broadcasting Company wchodzące w skład korporacji). Jest tylko jedno ale: oficjalnie za całą spółkę George'a Lucasa zapłacono tylko 4,05 mld $. Piszę "tylko",bo kupując Lucasfilm Disney nabył świetnie wyrobione marki. Chyba nie ma osoby, która by nie widziała/czytała/słyszała o Indianie Jonesie, czy przygodach młodego Skywalker'a. 

Mi jednak przypadek Lucasfilm przypomniał o innym zakupie, który mnie zdziwił. Chodzi o Instagram, amerykański startup, który w tym roku został zakupiony przez Facebook'a za bagatela 1 mld $. Transakcja ta mnie zaskoczyła, bo aplikacja, połączona z portalem społecznościowym miała zaledwie półtora roku i pracował nad nią zespół 13 ludzi, a taki Lucasfilm, to lata doświadczeń oraz setki ludzi stojących za jego produkcjami.

Ugruntowało to tylko moje przekonanie, że w chwili obecnej duże pieniądze są właśnie w "internetach". I mając na myśli "duże", mówię o kwotach co to w Totka tylko padają. Wystarczy spojrzeć na Google, YouTube, Facebook, Twitter czy też Pinterest i Instagram, aby się zorientować ile pieniędzy "wisi" dziś w sieci. (Dla zainteresowanych: YouTube, też miało półtora roku jak zostało kupione przez Google za 1,65 mld $)
O sile i wielkości social mediów niech świadczy fakt, że internet jest częściej używany do ich przeglądania, niż przeglądania pornografii (do tej pory był bezprecedensowym zwycięzcą w rankingu "do czego ludzie używają internetu").

Tak więc nie pozostaje nic innego jak wziąć się do pracy i zacząć tworzyć w internecie. W związku z tym (i sugestiami znajomych, oraz ludzi, co to zęby na blogach stracili) zmieniam Wschodoznawcę. 
Po pierwsze:
Będzie częściej, ale krócej.

Po drugie:
Będzie, w większości, dwujęzycznie, Tzn. po polsku i po angielsku. Przy czym zaznaczam, że wszystkie posty pojawiać się będą w mym rodzimym języku, a za ewentualne błędy  po angielsku (gramatyczne, strukturalny czy też inne) przepraszać nie mam zamiaru. 

Po trzecie:
Będzie więcej zdjęć. I od razu mówię, że w dużej mierze będą to zdjęcia z telefonu. Zwyczajniej mam go przy sobie częściej niż mojego Panasonica.

Po czwarte i ostatnie (chyba):
Mam zamiar przenieść się na własną domenę oraz na wordpressa. I od razu zaznaczę, że nazwy domeny jeszcze nie wymyśliłem, ale szukam takiej nie za drogiej, bo początki drogie być w moim wypadku nie mogą.

No to tyle, nastawcie się na częsty odbiór, dodajcie do zakładek, czytników RSS czy też jako strony startowe. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz